Wczoraj odbyło się w Traffic Clubie (taki alternatywny Empik, dla osób które nie kojarzą sklepu) w Warszawie spotkanie autorskie ze Scottem Jurkiem. Przybyło na mnie grubo ponad 100 osób (cieszę się, że w ogóle znalazłem miejsce siedzące). Spotkanie, a właściwie rozmowę ze Scottem prowadził dziennikarz Maciej Jabłoński z TVP Sport (tłumaczem był przedstawiciel firmy Brooks). Poniżej krótka relacja i różne ciekawostki, które zdołałem sobie przypomnieć później po spotkaniu.
Obraz Scotta jaki wyłania się z lektury „Jedz i biegaj” zgadza się z tym co Scott prezentuje na żywo. Jest to osoba przyjazna, serdeczna i skromna. Na każdym kroku powtarza, że jest taki jak inni – nie jest najszybszym biegaczem, bo zdarzają się szybsi. Nie chce żeby go traktować jako superhero. W czasie spotkania była możliwość zadawania pytań przez publiczność i właśnie za sprawą tych pytań można było się dowiedzieć paru ciekawostek.
Co Scott mówił o technice biegu? Nie była poruszana kwestia bieganie ze śródstopia vs. bieganie z pięty. Za to Scott stwierdził, że najważniejszą kwestią jest wysoka kadencja od 85 do 90 kroków (oczywiście każdą stopą, co jednak nie zostało poprawnie wytłumaczone w czasie spotkania) na każdą minutę. Bieganie boso? Tak, ale na krótkie dystanse, głównie po to żeby lepiej poczuć swoje ciało i wyćwiczyć technikę. Scott jest elastycznym człowiekiem… toteż stwierdził, że jeśli komuś sprawia przyjemność bieganie boso również na dłuższe dystanse to on nie widzi w tym problemu. Czy Scott ma jeszcze jakieś cele, biorąc pod uwagę jego liczne osiągnięcia? Tak – chciałby w przyszłym roku poprawić nie tylko swój rekord w biegu 24 godzinnym (jest to aktualny rekord USA), ale również rekord świata.
Z sali padło również pytanie dotyczące dopingu (w kontekście ostatniej afery z Armstrongiem). Scott potwierdził, że obecnie jest to bardzo gorący temat w Stanach Zjednoczonych. Co do ultramaratonów to na razie jego zdaniem liczba osób stosujących doping jest niewielka głównie z tej przyczyny, że ten sport nie przyciąga sponsorów i dużych pieniędzy. W wielu biegach nagrodą jest po prostu statuetka… Niskie budżety biegów sprawiają, że nie ma kontroli dopingowych (takie kontrole są tylko na szczeblu mistrzostw krajowych i mistrzostw świata). Ostatni raz Scott był kontrolowany około 1,5 roku temu. Co do wizyty w naszym kraju – Scott chciałby jeszcze kiedyś przyjechać do Polski, konkretnie do Zakopanego żeby mieć możliwość pobiegania po Tatrach.
Scott startował w niedzielnym maratonie w Poznaniu, w czasie którego na 14 kilometrze zasłabł i umarł jeden z biegaczy. W czasie spotkania został poproszony o krótki komentarz w tej sprawie. Nie chciał się odnosić konkretnie do tego przypadku, ponieważ podkreślił, że nie zna szczegołów ale generalnie uważa, że media nie powinny robić takiej nagonki, ponieważ sport w większym stopniu sprzyja zdrowiu. A zgony następują również w innych dyscyplinach – tutaj wymienił chociażby bardzo popularną w USA koszykówkę. Co do szkodliwości ultramaratonów dla zdrowia – zdaniem Scotta wysiłek w czasie ultramaratonu powoduje pewne zmiany w organizmie, które jednak są odwracalne. Wystarczy dobra regeneracja (która zdaniem Scotta przychodzi mu łatwo dzięki jego wegańskiej diecie) i nie mamy się czym martwić.
Czy Scott wzbogadza swoją dietę jakimiś suplementami, spytała siedząca na sali studentka dietetyki. Czasami Scott zażywa witaminę B12, D, E, selen – wszystko to robi w celach profilaktycznych (aby uniknąć chorób), a nie dlatego, że dieta nie dostarcza mu tych witamin. Pewnie wiele osób ciekawi jaki jest kilometraż Scotta. W momencie kiedy przygotowuje się do najdłuższych zawodów biega w tygodniu nawet 200 km. Większość tego kilometrażu wyrabia w ciągu 2 dni – następujących po sobie, tak żeby organizm mógł się zmierzyć z warunkami przypominającymi zmęczenie w czasie biegu. Co jest ważne Scott podkreślił, że żaden organizm nie jest stworzony do tego, żeby każdego dnia biegać kilkadziesiąt kilometrów – to nie jest potrzebne w treningu ultra. Wielu ultramaratończyków (którzy co prawda nie wygrywają zawodów, ale je kończą) biega mniej więcej 60 km tygodniowo.
Spotkanie było zorganizowane bardzo profesjonalnie. Myślę, że nikt kto znalazł się na sali nie był rozczarowany. Znów brawa dla Wydawnictwa Galatyka, które jak wczoraj się dowiedziałem jako pierwsze wydawnictwo zdołało przygotować pierwsze nie anglo języczne wydanie książki. Dodatkowo Scott potwierdził, że Polska jest jednym z pierwszych państw, które odwiedza w ramach promocji swojej książki, mimo tego, że był wcześniej zapraszany do Niemiec, Wielkiej Brytanii. Nie wiem na ile ale podejrzewam, że polskie korzenie budzą w nim sentymenty i dlatego postanowił przyjechać w pierwszej kolejności właśnie do naszego kraju.
Wczoraj cały wieczór plułam sobie w brodę, że zagapiłam się i nie poszłam na to spotkanie. Cóż – przepadło! Po lekturze książki raczej nie przeceniałabym tych polskich sentymentów – Polką była jego babcia, ale z tego co pamiętam też już raczej zaaklimatyzowana na dobre, na amerykańskim gruncie. A co do biegania w Tatrach – niech już lepiej jedzie na Słowację ;P.
Ja z kolei zapomniałem wziąć ze sobą do pracy swój egzemplarz „Jedz i biegaj” więc niestety nie mam podpisu Jurka.
Karolina, z tego co pamiętam ze spotkania to Scott wspominał, że w jego domu zawsze kultywowano polską tradycję i przypominano mu o polskich korzeniach. Powiedział wręcz, że ten sposób myślenia, jaki prezentuje w swojej książce przez skrótowe hasło „Czasem tak trzeba”, to kwestia wychowania dziadków.
Pewnie trochę mógł to wyolbrzymić będąc w naszym kraju… a może to było faktycznie szczere? Trudno ocenić.
Właśnie byłam ciekawa co opowiadał Scott Jurek, Bardzo fajnie to opisałeś :)
Z tego co Scott wczoraj mówił jego dziadkowie i ojciec byli 100% Polakami, więc ma w sobie dużo polskiej krwi :)
Na koniec mówił, że żałuje że bardziej nie przykładał się do nauki polskiego, bo na takich spotkaniach by bardziej swobodnie rozmawiał.
Nie wiem czy dobrze mi się wydawało ale chyba Scott rozumiał część z tego co było mówione po polsku… ale może mi się tylko tak wydawało.
też miałam takie wrażenie ;-)
za to współczułam tłumaczowi – sala w większości raczej rozumiała, a on biedny ledwo nadążał i nie wszystko był w stanie przetłumaczyć (Scott potrafił się rozgadać)
zapytałem go o to potem, czy rozumie coś po polsku. Powiedział, że tylko pojedyncze wyrazy i że w domu dziadkowie mówili po polsku tylko wtedy kiedy chcieli by ich nie rozumiał…
Ale rzeczywiście wyglądał jakby kumał :)
napisałam tylko, jakie było moje odczucie po przeczytaniu książki :)
Po lekturze książki miałem w sumie takie wrażenie tak jak Ty. Może w książce z jakichś powodów nie chciał drążyć tego wątku…
W książce niestety był jeden taki fragment w którym bodaj kolega Scotta mówi coś bardzo niepochlebnego o Polakach. Nie pamiętam dokładnie tych słów, musiałabym się cofnąć o kila rozdziałów.
dzięki za streszczenie spotkania, spóźniłem się z 10 minut i głupio było wchodzić spóźnionym więc odpuściłem :)
Strasznie żałuję, że nie dotarłam :( ale dziękuję za relację:)
Jedno tylko sprostowanie – napisałeś, że Scott „chciałby w przyszłym roku poprawić nie tylko swój rekord w biegu 24 godzinnym (jest to aktualny rekord USA), ale również rekord świata.”
Otóż aktualny rekord USA nie należy wcale do Scotta Jurka. Był on owszem rekordzistą, ale do niedawna. 8 września 2012 w Katowicach (!!!) odbyły się Mistrzostwa Świata w biegu 24-godzinnym, podczas których Mike Morton pobił rekord Scotta i przebiegł 277,543 km. (http://www.letsrun.com/2012/24hour-0910.php)To on jest aktualnym rekordzistą USA. Podczas spotkania w Trafficu Jurek mówił o odzyskaniu rekordu świata w tej konkurencji. :)
Z ciekawostek – Mike Morton pojawia się również na stronach „Jedz i biegaj” – ustanowił rekord trasy biegu Western States 100 Miles, który następnie odebrał mu właśnie Scott w 2004 roku. Jak widać rywalizacja między obu panami wciąż się nakręca. :) Na koniec dodam tylko, że rekord świata należy do Greka Yiannisa Kourosa, któy w 24 godziny przebiegł 303,5 km (sic!).
Pozdrawiam!
Dzięki za sprostowanie i kompleksowe opisanie kontekstu :)